Tydzień temu, kiedy stałam przed biletomatem metra podszedł do mnie Pan. Spytał czy mogę dać mu kilka złotych na gorący posiłek. Był bezdomnym. Kupiłam jeden bilet zamiast dwóch i dałam mu to, co zostało mi wydane.
Spotkanie. Kiedy tego samego dnia już po południu znowu szłam na metro, kupiłam drugi bilet ale maszyna wydrukowała mi dwa. Tak, otrzymałam jeden w prezencie. Ciekawy zbieg okoliczności, prawda? Pierwszy raz miałam taką sytuację, ale to właśnie ona skłoniła mnie do tego, by zastanowić się nad moim stosunkiem do żebrania na ulicy, do człowieka, który prosi mnie o pieniądze i do tego jak ja chcę się wobec niego zachować i nie dlatego, że wierzę, że to „co dajesz, to dostajesz” – choć wierzę.
Jak postąpić?
Codziennie oglądamy na portalach społecznościowych czy w TV prośbę o wsparcie. Czytam historię człowieka, który jej potrzebuje i widzimy numer konta na który możemy przelać pieniądze, choćby 1 zł. Na niektóre z tych informacji reagujemy bardziej emocjonalnie, a na inne mniej. Niektóre skłaniają nas do wsparcia, a inne pomijamy. A jak reagujemy na tych którzy podchodzą do nas i proszą o kilka groszy? Mi zdarzyło się szybko wsiąść do auta, by nie zostać zauważoną lub przejść na drugą stronę ulicy, powiedzieć, że pieniędzy nie dam lub nie mam, że mogę przynieść jedzenie. Zdarzało mi się dać kilka złotych nie patrząc w czyjeś oczy lub kupić ciepły posiłek. Ta jedna sytuacja spowodowała, że wracając pociągiem do Łodzi rozmyślałam o tym, jak to jest, że w takich samych sytuacjach postępuje różnie. Czy oceniam kto jest trzeźwy, a kto nie? Czy pytam na co potrzebuje pieniędzy i czy wierzę mu kiedy odpowiada i jakie to ma znaczenie dla mojej decyzji? Czy ma znaczenie płeć czy wiek? Czy chcę mu pomóc dla samej pomocy, czy dzięki temu, że mu pomagam chcę czuć się dobrze? Czy czuję jakiś wewnętrzny przymus i robię coś wbrew sobie lub wręcz przeciwnie? Czy jestem świadoma tego jak chcę postąpić, by być w zgodzie ze sobą?
Reakcja
Ta sama sytuacja i ten sam człowiek u jednych potrafi wywołać irytację, u kogoś innego poczucie winy, złość, smutek, współczucie lub życzliwość. Nasze umysły z ogromną łatwością tworzą projekcje, dopowiadają sobie historie ludzi których nie znamy, tworzą etykiety i automatyczne interpretacje. A co jest faktem, kiedy widzimy to co widzimy lub słyszymy? W przeciągu ułamka sekundy nieświadomie dokonujemy szybkiej oceny, w wyniku której reagujemy w określony sposób. Wszystko jest – w pewnym uproszczeniu – przyjemne, nieprzyjemne lub neutralne. Może warto zrobić stop i poszerzyć swoją perspektywę, przyjrzeć się nawykowemu postrzeganiu sytuacji, w której jesteśmy. Być może dostrzeżemy coś.
Z pewnością nie ma jednej prawdy i jednego właściwego zachowania w opisanej przeze mnie sytuacji. Każdy z nas ma swój pogląd oraz własne doświadczenia, które go w nim bardzo często wzmacniają. Nie chodzi o to, by ktokolwiek kogokolwiek przekonywał używając przy tym argumentów, że coś należy lub nie, coś jest słuszne lub niewłaściwe, ale o to, by podjąć świadomą decyzję i wiedzieć dlaczego zachowujemy się w taki, a nie inny sposób.
Spotkanie
Kilka dni później pod marketem, kiedy pakowałam zakupy z moją córeczką do auta, zauważyłam mężczyznę i kobietę, którzy podchodzili do ludzi. Podeszli również do nas. Mężczyzna spytał czy mogę mu pomóc, chcieli coś zjeść i wykupić nocleg w hostelu, bo nie mogli przebywać razem w noclegowni, w której i tak jak twierdził, nie ma już miejsca. Stanęłam, spojrzałam na niego. W pierwszej chwili zobaczyłam siną twarz, poczułam alkohol, zauważyłam brudne i cienkie ubranie, w drugiej jego wielkie oczy i uśmiech. W trzeciej usłyszałam, że jest alkoholikiem, że ma już wino wskazując przy tym na swój rękaw. Po 30 minutach spotkałam ich kolejny raz na innym parkingu. Tym razem podeszli razem. Mężczyzna rozpoznał mnie i już miał zawrócić, kiedy usłyszałam od jego żony „dziękuję, że się pani do nas uśmiecha”. Zatrzymali się i ja się zatrzymałam, zaskoczyło mnie to co usłyszałam i dotknęło. Staliśmy kilka chwil i rozmawialiśmy, po prostu rozmawialiśmy. Jestem wdzięczna za to doświadczenie i wiem, że nie było przypadkowe.
Wsiadłam do auta, moja córka zapytała mnie o całą tą sytuację. Wiedziałam, że to co zobaczyła, i to co usłyszy z moich ust, będzie ważną dla niej lekcją. Jak więc odpowiedzieć szczerze na pytania: Czy należy pomagać ludziom, którzy proszą nas o pomoc? Czy którymś nie należy? A jeśli pomagać, to w jaki sposób? A konkretnie co zrobić? Przypominam sobie pytanie, które zadała mi kiedyś w kinie na „Małym księciu”. Spytała wtedy „mamo, co to znaczy patrzeć sercem”? Dziękuję Kasiu również za to.